Z „Księgi Ducha Gór – Carla Hauptmanna –
„Duch Gór przebywał w dolinie. Bolało go, że jakaś gromada szlachty towarzysząca hrabiemu chciała wykorzystać przepiękny, lipcowy dzień, by jak najwyżej, ponad całym światem, przygotować sobie porządną fetę. (…) Stoły uginały się pod półmiskami pełnymi dziczyzny i pasztetów, Kurczaków i turkawek nadziewanych truflami. Galantyny z młodych zajęcy. Pstrągów, które w otwartych pyszczkach miały świeżą zieleninę. Pieczonych gęsi, podanych na zimno, garnirowanych francuską galaretą oraz prażonych ostryg. (…) Miejscowego, karkonoskiego combru wędzonego na jałowcowym dymie.”